poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Cz. 3

Sielankę przerwał telefon Mac’a.
-Taylor.
-Cześć Mac, słuchaj nie chcę cię dobijać, ale znaleziono kolejnego…-usłyszał od Flacka.- Przyjedź.
-Dobra…Cześć.
Mac z niepokojem przyjechał do Central Parku. Miał niejasne wrażenie, że nie będzie to przyjemny widok. W brudnym pełnym śmieci zaułku CP znaleziono go. Flack i Messer stali już przy denacie nie ruszając go dopóki nie przyjedzie Mac. Cała trójka z niesmakiem spojrzała na mężczyznę przybitego do krzyża w kształcie X Przy krzyżu leżała flaga Grecji.
-Kto go znalazł?- spytał Mac.
-Flack kiwnął głowę w stronę roztrzęsionej kobiety z niemowlakiem przy której stało 3 policjantów.
-Wiecie kto to?
-Andrew Allen, 45 lat.-odpowiedział Messer. Mac skinął głową. Ruszyli do oględzin. Na fladze nie było żadnych śladów.
-Aha, Danny co z odciskami i resztą?- przypomniało mu się.
-Adam miał zadzwonić do ciebie. Nie mogłem badać bo zadzwonili, że znaleźli ciało. A klucze kto ma>
-Stella bada…
Nigdzie nic już nie znaleźli.
-Dobra to co robimy?- spytał Flack.
-Jedziemy do lab. Może Stella i Adam coś mają? Ciałem zajmą się Johnson i Harry.
Odparł Mac. Koledzy skinęli głową. Widząc nadchodzących patologów ruszyli do samochodów.

-Znalazłaś coś?- spytał Mac z nadzieją w głosie wchodząc do lab z Flackiem i Messerem. Stella ciężko westchnęła.
-Włos jest męski, odcisku nie ma w bazie, włókno to 100% bawełna, a klucze nie wiadomo do czego są….
Mac wściekł się. Zaczął wydzierać się na Stellę, że może coś przeoczyła. Danny i Don patrzyli to na siebie to na Mac’a czując, że niezła będzie z tego burza.
-Dobra! Rozumiem, że jesteś przybity brakiem dowodów, tak jak z resztą ja, ale wybacz w pracy to jestem dokładna. Tak samo ja mogę powiedzieć ,że TY coś przeczyłeś- wrzasnęła na Taylora i wyszła.
Skierowała się do kostnicy gdzie było już ciało Allen’a.
-Cześć-przywitała się z Sheldonem.
-Hej. Przyszłaś po coś?- spytał. Stella skinęła głową.
-Chcę zobaczyć ciało.-powiedziała. Sheldon podszedł do jednego z zimnych metalowych blatów. Odsłonił ciało, aż do pasa swojego nowego kolegi.
-Znalazłeś coś?
-Tak. Spójrz.- pokazał podłużne dość głębokie rany.
-Bicz?
-Najprawdopodobniej.
Bonasera udała się do swojego biura i długo przyglądała się zdjęciom ran. Stella zaczęła uparcie się zastanawiać nad morderstwami. Nagle przyszedł jej do głowy pomysł. Odłożyła zdjęcia i entuzjastycznie zwołała ekipę.
Lin, Messer, Mac, Don, Sheldon i Angell. siedzieli już u niej w biurze.
-Dobra. Nie będę was niecierpliwić dłużej. Wiem o co chodzi mordercy.-powiedziała.- Peter Curtis na drugie imię miał Simon , Andrew Allen ukrzyżowany na krzyżu w kształcie litery X, a Peter głową w dół…
-No, ale gdzie ten związek?- przerwał jej Mac.
-Przejrzałam dane Curtisa. Jego IQ wynosiło 135. Obok jego ciała znalazłam klucze. Jest to symbol mądrości. Andrew gdy go znaleźliście miał flagę Grecji. Otóż St. Simon Peter zmarł na krzyżu głową w dół. Jego symbolem są klucze.
apostole Andrew zmarł również na krzyżu w kształcie X i jest on patronem Grecji. Allen często jeździł do Grecji. Szaty jakie noszono za czasów Jezusa były z czystej bawełny. W domu Petera morderca napisał „Jam jest Drogą, Prawdą i Życiem.”. Morderca zabija tych co nosili imiona apostołów, bo uważa się za Jezusa Chrystusa nowym wcieleniu. Następną ofiarą powinien być Jacob i będzie on ścięty mieczem. Johna nie zabije. St. John był umiłowanym uczniem Jezusa. Umarł śmiercią naturalną, ale za to przechodził wiele mąk i zanurzono go we wrzącym oleju. Będzie to ktoś młody ,iż St. John był najmłodszym z 12.
Gdy Stella zakończyła cała ekipa zaniemówiła. To wszystko miało sens. Jako pierwszy przemówił Flack.
-Skąd ty to wszystko wiesz?!
Stella lekko się uśmiechnęła.
-W sierocińcu codziennie kazano nam czytać Pismo Św. .
-No, muszę przyznać, że się postarałaś.- rzekł Mac spuszczając głowę na znak, że jest mu przykro.
Cała ekipa gratulowała Stellu. Teraz naprawdę było widać, że jest ona osobą inteligentną i na właściwym miejscu.
-Bonasera. Gdzie?...Aha…Dobra dzięki…-Stella znacząco spojrzała na kolegów odkładając telefon.-Jest kolejne ciało….
Messer jechał z Lin, Donem i Angell ,a Stella natomiast z Mac’iem. Na początku chwilę milczeli. Nagle odezwał się Mac.
-Ehm, Stella…Ja…Ja chciałbym cię przeprosić. Jesteś naprawdę dokładna w swojej pracy.
Bonasera spojrzała na Taylora. Uśmiechnęła się ,ale tak że Mac’a przeszedł dreszcz po plecach.
-Więc nie gniewasz się?
-Nie
Taylor uśmiechnął się i w przepływie emocji spytał.
-No…to jak będzie z tą kolacją we dwoje…?- po chwili żałując widząc minę Stelli.
-Bądź po mnie o 20:00-powiedziała wychodząc z auta, gdyż już byli na miejscu. Ten tak bardzo nie mógł uwierzyć w swoje szczęście , że siedział jeszcze patrząc na odchodzącą Stellę.
Wszystko było jak przewidziała Bonasera. Denat na imię miał Jacob. Obcięto mu głowę mieczem. O tyle mieli szczęście, że sprawca zostawił odcisk na mieczu.
Minęła 18:25. Wszyscy po ciężkim dniu pracy poszli do swoich domów. Stella gdy tylko weszła do swojego mieszkania zaczęła się stroić. Sama nawet nie wiedziała czemu się tak denerwuje. Przecież to tylko przyjaciel. Prawda?
Szykowała się tak, że zdążyła równo na 20. Efekt był idealny. Jak ją Taylor zobaczył to omal nie padł do tyłu. Staranny lecz mocny makijaż, czarna obcisła sukienka (do kolana) na ramiączkach, paznokcie starannie pomalowane na czarno.
Kiedy już wsiedli to taksówki nachylił się do niej i szepnął.
-Ślicznie wyglądasz…
-Dziękuję panie Taylor.- odparła uśmiechając się zalotnie.
Zabrał ją do restauracji „Siódme niebo”. Nie mogli się powstrzymać od flirtu posuwając się coraz to dalej. W końcu nie wytrzymali i za nim doszli do klatki Stelli całowali się jak szaleni.
Gdyby nie telefon Lin wylądowaliby w łóżku….

piątek, 24 kwietnia 2009

CSI:NY Team

Mesjasz cz. 2

Witam!Na początku pragnę Was wszystkich przeprosić serdecznie, ale naprawdę nie miałam czasu przez kłopoty rodzinne :(.Teraz będę wpadać dużo częściej. OBIECUJĘ!! :* :)

-Hej Danny!
-Cześć. Co masz dla mnie?
Stella uśmiechnęła się.
-Masz nie lada zadanie. Proszę.-wręczyła Messerowi słaby odcisk. Danny chwilę przypatrzył się.
-No rzeczywiście wyzwanie. No, ale z pomocą Adama coś może wyczarujemy.
-OK….no zapomniałabym! Jeszcze masz tutaj włókno i włos. Do zobaczenia.
Kiedy w końcu Taylor uporał się ze zdjęciem ciała z krzyża pojechał do laboratorium trochę odpocząć. Ledwie wszedł do samochodu, a poczuł ogarniające go zmęczenie. Gdy wszedł do lab dorwała go Jenny. Taka blondyna cukierkowa, rozpieszczona księżniczka bardzo upierdliwa i za wszelką cenę próbująca zdobyć Mac’a. „Czego ona znowu chce?” pomyślał.
Nie dość, że był zmęczony (choć nie minęła siedemnasta) to jeszcze rozbolała go głowa. Jenny podeszła z denerwującym sztucznym uśmiechem.
-Cześć przystojniaku…- powiedziała zalotnie.
-Co jest Jenny?- spytał oschle ignorując jej zaloty.
-A nic tak tylko chciałam o coś spytać…- odparła ignorując ironiczny grymas na twarzy Mac’a.
-Może poszedłbyś ze mną na romantyczną kolację, hm?- puściła do niego oko i zrobiła minę niewiniątka. „Cholera !Jak z tego wybrnąć?!” Zaczął gorączkowo układać wiarygodną wymówkę, aż tu nagle z windy wychodzi Stella. Taylor wpadła na rzekomo genialny pomysł.
-Hej Stella!- zawołał.-Chodź na chwilę!
Gdy ta do nich podchodziła Mac zaczął w duchu błogosławić Stelę. Jenny się poirytowała. Nie przepadała za Stellą. Czemu? Bo za dużo spędzała czasu z Taylorem. I-co najgorsze- dobrze wyczuwała te „iskry” między nimi. Które oczywiście wyczuwali wszyscy prócz nich samych. Mimo to „walczyła” dale j o niego.
-O co chodzi?- spytała krzywo spoglądając na Jenny.
-No, podejdź do mnie…- powiedział uśmiechając się filuternie Taylor. Stella podeszłą pytająco patrząc na przyjaciela. Ten objął ją na linii bioder i pocałował w policzek.
-Mamy kochanie jakieś plany na dzisiejszy wieczór, skarbie…?-spytał.-Jenny zaprasza NAS, na kolację…
Bonasera w pierwszych sekundach nie wiedziała o co mu chodzi, ale szybko się domyśliła i zaczęła działać.
-Aha! Mieliśmy iść na kolację we dwoje ,ale możemy zaprosić Jenny…- odparła patrząc najpierw na Mac’a , któremu najwyraźniej bardzo ulżyło i na Jenny starającej ukryć swoją złość.
-Nie, nie. Nie psujcie sobie planów….Ehm… to ja już pójdę, coś mi się przypomniało. Pa…-odparła z udawaną słodyczą w głosie i odeszła.
Na twarzy Mac’a pojawił się triumf. Stella spojrzała na niego wyczekująco.
-Co?- spytał czując jak Bonasera przyszywa go wzrokiem.
-Może mi to wyjaśnisz skarbie.- odparła.
Mac spojrzał na Stellę i głupio się uśmiechnął.
-Ehm…no wiesz…yyy…ona tak znienacka…eeee…no, a że ty przyszłaś to sobie pomyślałem…, że no wiesz…- zaczął się jąkać i plątać słowa przy tym rumieniąc się.
Bonasera widząc jak się chłopak stara wytłumaczyć roześmiała się głośno.
-No co?. Taylor udał oburzonego ,ale po chwili sam się roześmiał. Ból głowy minął jak ręką odjął ,a zmęczenie nie pozostawiło po sobie śladu.